piątek, 7 października 2011

Markowy butik, czy sklep z odzieżą używaną?!

To pytanie krąży nade mną od dłuższego czasu. Wielokrotnie przechodziłem obok second-handów, ale nigdy nie odważyłem się do nich wejść. Często słyszę, jakie „perełki” można tam znaleźć, po bardzo atrakcyjnych cenach, ale mimo wszystko te opinie nie skłoniły mnie do zmiany zdania. Nie przemawiają do mnie tego rodzaju zakupy, wolę pójść do sklepu/butiku, gdzie wszystko jest na swoim miejscu, ładnie pachnie i nie jest naćkane...
Nie krytykuję osób, które ubierają się w SH, lecz ja tego nie robię, nie lubię i nie polubię. To nie moja bajka. Każdy ma prawo do swojego wyboru.
A Wy, co wolicie?! Chętnie poczytam Wasze zdanie…

10 komentarzy:

bea pisze...

no to jestem i tu! i potwierdzam to co pisałam na fb: każdy niech robi to co lubi. Ty lubisz sklepy i butiki, a mnie bardzo podniecają zakupy w sh!:) Jest tanio!niepowtarzalnie! i ta adrenalina!:)

rokicza pisze...

Ja jakoś nie mogę nic kupić w sh... odpychają mnie po prostu... brzydzę się grzebania w rzeczach po kimś. i do tego ten niefajny zapach we wszystkich ciucholandach... kiedyś się zmusiłam żeby tak wejsc - w celu schronienia przed deszczem - i nawet próbowałam coś pooglądać, ale brałam te rzeczy dopuszkami dwóch palców jakby mnie parzyły :D ogólnie więc zdecydowanie wolę sklepy z rzeczami, które w ręku mieli tylko przy pakowaniu i rozwieszaniu

Anonimowy pisze...

Wypracowanie własnego stylu jak wiadomo wymaga czasu, obserwacji, wielu prób i nie zawsze udanych eksperymentów. Widząc finalny efekt nigdy nie możemy być w do końca pewni czy i w jakim procencie dana stylizacja skomponowana jest z rzeczy "firsthand". Prawdą jest, że w rzeczach z odzysku można znaleźć unikatowe i nieszablonowe ubrania; trzeba jedynie wiedzieć co do nas pasuje, a co sprawi, że uwydatnimy mankamenty figury i np. zakłócimy kolorystykę i ostatnimi czasy nadwyraz subiektywny ład. Niezależnie od tego czy ubieramy się w jednym czy w drugim rodzaju sklepów, zawsze cieszącym dla oka będzie obraz osoby ubranej ze smakiem. Nie jestem ani zwolenniczką ani przeciwniczką seconhandów. Nie bywam tam częstym gościem, ponieważ także cenię sobie porządek i jakość w sklepach typu first. Jeśli zdarzy mi się odwiedzić SH, to najczęsciej w ramach towarzyszenia znajomej osobie, której wyprawy do tego typu sklepów sprawiają większą frajdę niż mnie :) Olga

joannade pisze...

perełki można znaleźć, ale dopiero po 1-2 godzinach przymierzania, szukania w stosie.... ubrań i zazwyczaj zwiedzeniu paru ciuchlandów. Jestem zwoleniczką markowych butików, ale bez szaleństw. Normalne sieciówki, ewentualnie sklepy tupu Motvi, Mango itp. A co do butikow projektantow, wole wpierw zajrzec na ich strone, obejrzec kolekcje, a jak mi sie cos bardzo spodoba zazwyczaj kosztuje nieco ponad 2000 zł. Cenie mlodych projektantow za to ,ze nie maja cen kosmicznych i juz za 300 zł mozna u nich kupic fajny ciuch tak jak np. I love justin, DUDZINSKA, UDA-a itpd. Nie ukrywam,ze ciuchlandy rowniez odwiedzam, ale niechetnie dlugo w nich przebywam, bo ilosc bawelnianych tshirtow i podniszczonych swetrow rzekomo na sprzedaz czasami doprowadza mnie do szalu. Zazwyczaj buszuje w wybranej strefie, gdzie czuje, ze uda mi sie znaleźć np. fajny top. Zazwyczaj staram sie polowac w OUTLETACH, a w ciuchlandach na ciuchy z metką, niekonieczine uzywane. Czesto na wieszakach wlasnie mozna znalezc obok ciuchow uzywanych, te z metką, dawno przecenione, zapomniane, ze starych kolekcji, sprzed paru lat, a czesto obecnie na topie.

Unknown pisze...

Ja też nie byłam nigdy zwolenniczką SH, ale poszłam na mały kompromis...kiedy odwiedzam ciucholand, po prostu szukam rzeczy z metką :)

Anonimowy pisze...

Jestem tego samego zdania. Nigdy nie bylem i nie wejde do sh.;)

Kasia pisze...

Zgadzam się z Tobą Dlatego też nie lubię chodzić po sklepach w czasie wyprzedaży. Taki np. H&M czy Reserved wygląda jak lumpex. Ubrania pobrudzone od makijażu, naderwane guziki, kolejki takie, że szału można dostać. Dobrze, że wszystko już można kupić online..

oliwkowa pisze...

sklep z odzieza uzywana rowniez moze byc butikiem, ale za to musieliby sie zabrac odpowiedni ludzie majacy wyczucie estetyki i potrafiacy sprzedac interesujacy produkt first czy secondhand. W Londynie jest cala masa butikow z odzieza uzywana i unikatami od projektantow. Ja osobiscie marze o parze okularow z pokazu Diora sprzed 10 lat bo cenie sobie mode nie tylko biezaca i mainstreamowa czyt. sieciowki, concepstore i inne

MAOF - męski blog modowy pisze...

Ja nie wyobrażam sobie nie kupowac w seconh handach! Połowa mojej garderoby to rzeczy z 'lumpa'. Mam rzeczy, które mozna uznac za unikatowe, bo w sieciówkach tego sie nie znajdzie i co ważne nie przepłacam. Zawsze znalezienie czegoś fajnego w sh to jak los na loterii i to jest fajne! Np. wszystkie jeansowe rzeczy typu kurtki i koszule pochodza z lumpa - mają swój klimat, są stare jak świat i za to je lubię. Nie ma mowy, żebym zobaczył kogos w tej samej rzeczy na ulicy. Niestety w Warszawie trudno o dobre sh w rozsądnej cenie i z ciuchami, które łatwo mozna ogladac, a nie trzeba grzebać i nurkować w tych wszystkich szmatach. Dlatego tez kupuje w małych miastach - ceny przystepniejsze i o wiele lepszy asortyment. Poza tym to ciuchy, których jak właczy sie inwencja twórcza nie szkoda przerabiać i robic po swojemu, a to jest fajne - nie dosyc że unikat kupujesz to jeszcze sprawiasz, że wyglada lepiej niż z najdroższej siecówki. No i te oczy znajomych na pytanie skąd to mam :)

Alice Simply pisze...

ktoś tu wcześniej napisał, że się brzydzi grzebać w rzeczach po kimś... ok, tylko czy zdajecie sobie sprawę, że ciuchy w sieciówkach też przez wiele rąk przechodzą? że sporo osób w sklepie je przymierza?:)
ja kupuję w 2 sprawdzonych sh i głównie są to rzeczy nowe i jakiegoś strasznego zapachu tam nie ma:)
w sklepach/butikach oczywiście też kupuję, ale w sh lubię właśnie to, że pójdę pogrzebię i mam radochę jak znajdę coś fajnego:)