8:00 rano
Śpię siedem godzin. Jeśli kładę się spać o drugiej, wstaję o
dziewiątej. Jeśli o północy - o siódmej. Wcześniej się nie budzę - dom może się
zawalić, ale śpię siedem godzin. Noszę długą, białą koszulę do spania. Wykonana
jest z popeliny, robi ją dla mnie Hilditch & Key w Paryżu na wzór
17-wiecznych męskich koszul nocnych, które widziałem w Victoria and Albert
Museum.
Pierwsza rzecz, jaką robię po obudzeniu, to jem śniadanie. Piję
dwa szejki proteinowe, które opracował dla mnie mój lekarz. Mają smak czekoladowy
i zero cukru, zawierają gotowane na parze jabłka. To wszystko. Nie lubię nic
więcej rano. Nigdy nie piję niczego gorącego. Nie lubię gorących napojów, to
bardzo dziwne. Piję dietetyczną Colę od rana do wieczora. Mogę ją nawet pić w
środku nocy, a i tak zasnę. Nie piję kawy, herbaty, nic innego.
Czytam w większości rano. Mam na to specjalne miejsce, obok ona,
z którego widzę Luwr i Sekwanę. Czytam, oglądam książki i szkicuję. No i
marzenia też są ważne. Śnię na jawie. Nocą też mam sny, ale niewiele. Czytam
francuskie, angielskie i niektóre amerykańskie gazety, trochę niemieckich, dość
dużo magazynów o modzie damskiej. Czytam papierowe wersje, bardziej mi
odpowiadają.
11:00
Czeszą mnie, bo nienawidzę mieć włosy na twarzy, kiedy szkicuję.
Moje włosy nie są całkiem białe, tylko lekko siwe i nie lubię tego koloru. więc
wybielam je suchym szamponem Klorane. Jest najlepszy, bo moje włosy są dzięki
temu zawsze czyste.
12:00
Kąpię się dopiero w porze lunchu, bo wcześniej zajmuję się
"brudną robotą", maluję, używam różnych kolorów. Noszę więc swoją
koszulę nocną; staje się pewnego rodzaju kitlem malarskim i wtedy idzie do
prania. Pościel, koszulę nocną i szlafrok zmieniam codziennie. Lubię, kiedy
wszystko nadaje się do prania, łącznie ze mną. Lubię stare koronki,
prześcieradła, piękne pikowane narzuty, ale wszystko jest białe. Przy bieli nic
nie ukryjesz. Większość ludzi nie używa takiej pościeli i innych rzeczy, bo są
trudne w utrzymaniu. Ale to taka przyjemność spać w łóżku z piękną pościelą,
wszystko bez skazy, świeżo wyprasowane, długa biała koszula. Idealnie.
Gdy jestem gotowy, wyleguję się w wannie. Miałem kiedyś ukochany
produkt Shu Uemury, ale już go nie robią, więc znalazłem francuski kosmetyk,
który zmiękcza wodę. Ma sto lat. Wlewam pół butelki do wanny. Mało ćwiczę, bo
mój lekarz powiedział, że nie jest to konieczne. W młodości dużo ćwiczyłem, a
wszystko, co robisz, gdy jesteś młody, zostaje. Nadal jestem bardzo
rozciągnięty i nie mam problemów.
Mój najnowszy strój to dwie wersje - specjalna marynarka od
Diora, wyglądająca jak surdut, ale nie taka, jaką nosi się na ślub. Mam ją
uszytą z tweedu i podobnych materiałów. Mam też inną marynarkę, którą
uwielbiam, z nowej kolekcji męskiej Diora. Kupiłem jej pięć sztuk, więc ludzie
myślą, że codziennie noszę tę samą, ale tak nie jest. No i noszę dżinsy; te są
z mojej nowej kolekcji. Są w ciemnoszarym kolorze z moją twarzą, moim profilem,
nadrukowanym z tyłu, ale trzeba się naprawdę przypatrzeć, żeby to zobaczyć.
Moja garderoba jest tak wypełniona, że mogę nosić tylko to, co zdołam zobaczyć
w tym całym bałaganie. Wciąż mam ubraniasprzed 10 lat od Diora, ale myślę, że
oddam je Diorowi do muzeum. Mam pewne wyjątkowe stroje, których już nigdy nie
założę, bo dziś życie jest już inne. Kiedyś dużo używałem faksu, a dziś już
nikt tego nie robi.
Nie jadam lunchów, ale jeśli już, proszę, by przywieziono je do
mnie do domu. Mam dwa domy: ten tutaj, gdzie tylko śpię i szkicuję, a drugi mam
dwa i pół metra stąd, gdzie mam kucharza i w którym spotykam się z ludźmi. Nie
chcę tego tutaj. Mimo że dom jest olbrzymi, chcę być sam. Jeśli czegoś
potrzebuję, są praktycznie za ścianą i wtedy przychodzą. Studio też jest obok,
biuro też. Jeśli mam gości i służących, nie chcę ich w swoim domu. Wszystko
jest po sąsiedzku.
16:00
Mam dwóch szoferów i kilka samochodów. Jeden nich robi mi rano
zakupy i przynosi gazety, a drugi, Sebastian, który jest również moim
sekretarzem, jest wolny rano, a pracuje po południu i do późnego wieczora. W
drodze do studia Chanel lubię się rozglądać, lubię patrzeć na Paryż. To miasto
nigdy mnie nie męczy. Dużo ludzi nieustannie rozmawia przez telefon; nic już
więcej nie widzą. To prawda, lubię obserwować. Stąd idę do Galianiego, mojej
ulubionej księgarni, później do Chanel, następnie do Colette i czasem do sklepu
męskiego Diora. Nie odwiedzam wielu sklepów.
17:00
Do studia przychodzę późnym popołudniem. Jestem tam do ósmej,
czasem do wpół do dziewiątej. Jestem bardzo szybki i zorganizowany. Sposób, w
jaki pracuję, wolę zostawiać na wieczór albo na poranki w weekend, a wtedy
wszystko wysyłam przez iPhone'a. Nie siedzę w studio drapując tkaniny. Moja
praca jest bardzo koncepcyjna.
21:00
Moja kolacja zależy od dnia. Nie wychodzę dużo zawsze wracam
późno i jestem tak zajęty i tak zadowolony z tego, co robię, że nie jestem tak
naprawdę gotowy na wieczór w towarzystwie. To już koniec - ludzie, z którymi
się spotykałem, nie żyją albo już nie istnieją. Czasem idę do
La Maison du Caviar, ale większość czasu jem kolację w domu na
ulicy Saints-Peres i potem idę do siebie. Nienawidzę słowa "rutyna".
A najbardziej już nienawidzę, gdy musisz patrzeć na zegarek i spieszyć się, by
przebrać się na kolację z kimś ważnym. Każda kolacja jest ważna; nigdy nie
powinno się ich nigdy opuszczać, ale mnie to już męczy. Trochę tego w życiu
przerobiłem.
Relaks zależy od tego, jak jestem zmęczony. Czasem trochę
czytam. Ostatnio bawię się ze swoim kotem, Choupette. Kot zawsze zostaje w
domu, a służąca się nim zajmuje. Moja kocica jest bardzo ułożona; nie wychodzi
na ulicę, nie odwiedza innych miejsc. To zepsuta księżniczka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz