wtorek, 7 czerwca 2011

Wywiad z Jeremy Hackett


Jeremy Hackett znany londyński krawiec męski zdradza, po czym można poznać prawdziwego dżentelmena.

W pomieszczeniach klubowych hotelu Intercontinental, położonego w londyńskim Hyde Parku, rozlegają się ciche dźwięki fortepianu, a wykwintne kanapki z ogórkiem i kruche bułeczki zachęcają do wypicia filiżanki popołudniowej herbaty. Gruby dywan tłumi odgłosy kroków i dźwięk rozmów. Nagle w sali pojawia się 57-letni Jeremy Hackett założyciel ekskluzywnej sieci sklepów z odzieżą męską. „Papież kwintesencji brytyjskości” ma na sobie trzyczęściowy garnitur z szarej flaneli w delikatne prążki, czerwone skarpetki i krawat w takim samym kolorze. Całości dopełniają lśniące, czarne buty z tradycyjnym angielskim szwem na spodzie podeszwy. Hackett uczył się rzemiosła krawieckiego u najlepszych krojczych w Londynie przy Savile Row, najsłynniejszej ulicy angielskiego krawiectwa, potem sprzedawał używane garnitury z „najwyższej półki”, a w 1979 roku założył własną firmę. Autor książek o modzie i bloger o pseudonimie Mr. Classic chętnie dzieli się krytycznymi uwagami na temat męskiego poczucia elegancji i nowych trendów w modzie.

Czy spotkał pan już dzisiaj jakiegoś mężczyznę, który wykazał się wyjątkowym brakiem gustu w doborze garderoby?

Przed chwilą mignął mi jegomość w okropnych butach ze skóry lamparta. Ich właściciel wyglądałby znacznie lepiej, gdyby wybrał proste, niewyszukane obuwie skórzane w kolorze brązu pasujące do garnituru w tym samym kolorze. Mężczyźni nie powinni nosić butów w jasnych, krzykliwych barwach. Lepiej nie skupiać uwagi otoczenia na stopach, gdyż nie są one zbyt atrakcyjną częścią naszej anatomii. Zbyt wielu mężczyzn nie ubiera się, lecz przebiera.

Poniekąd trudno zrozumieć ten brak wyczucia. Przecież poradniki savoir- vivre’u rozchodzą się w milionowych nakładach, a mimo to wygląd większości panów woła o pomstę do nieba.

Tego rodzaju wydawnictwa dobrze prezentują się w domowej bibliotece. Szkopuł w tym, że nikt ich nie czyta. Większości mężczyzn nie przywiązuje należytej wagi do wyglądu. Naturalnie istnieje grupa przeraźliwych bogaczy, którzy mimo to nie potrafią dobrze się ubrać.

Wystawił pan miażdżącą ocenę przedstawicielom płci męskiej.

To prawda, ale zdarzają się wyjątki.

Jaka nacja pańskim zdaniem wytycza standardy elegancji?

Naturalnie Brytyjczycy.

Naturalnie, jakżeby mogło być inaczej.

Dzieje się tak, dlatego, ponieważ ubiór pełni ważną rolę w naszej tradycji - w przeciwieństwie do reszty Europy. Marzeniem każdego Brytyjczyka jest noszenie garniturów szytych na miarę. Kto raz założył takie odzienie, ten nie zadowoli się tańszymi substytutami. Poza tym w Anglii mamy mnóstwo okazji, aby wdziać coś eleganckiego - uroczyste kolacje, rauty, mecze w polo, wyścigi konne w Ascot. Brytyjski dżentelmen nie musi głowić się nad wyborem garderoby, ponieważ na każdą okazję obowiązuje ściśle określony kanon stroju. Ten narzucony przez tradycję formalizm uczynił z Brytyjczyków wzór do naśladowania przez cały świat. Angielską elegancję cenią nawet Włosi. Wprawdzie chętnie pretendują do roli trendsetterów w modzie męskiej, ale zdecydowanie lepiej prezentują się w ubraniach szytych według starej, angielskiej szkoły. W Niemczech garnitury szyte na miarę w ogóle nie są popularne, bo panowie preferują ubiory gotowe. (...)


źródło: www.onet.pl/

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

I like this site^-^